Konstancin od początku wzbudzał zainteresowanie "możnych tego świata". Był to - jak dziś byśmy powiedzieli - development, wzorowo i z rozmachem pomyślany. Nie tak wcale dawno, bo niewiele ponad sto lat temu były to lasy należące do majątku ziemskiego rodziny hrabiów Potulickich, którzy korzystając z niezłej europejskiej koniunktury wymyślili osadę dla bogatych, wypoczynkowe miasto-ogród na skarpie pradoliny Wisły, wzdłuż rzeki Jeziorki.
Pomysł nie był nowy, w owym czasie powstało kilka podobnych miejscowości wokół Warszawy - ale tu nie skończyło się tylko na parcelacji i sprzedaży. Została zawiązana spółka akcyjna, w której zarządzie zasiadali: możni - książę Michał Radziwiłł, hr. Mielżyński, hr. Skórzewski - i profesjonaliści: mecenas Nowodworski, doktor Skowroński. Zadbali o to, co i dziś najważniejsze: uzbrojenie terenu, bite drogi i dobrą reklamę - znaczna część do dziś działającej sieci kanalizacyjnej powstała grubo przed I wojną światową!
Pierwsza parcelacja Folwarku Konstancji Potulickiej (około 100 ha) poszła gładko - na działkach po 10 tysięcy łokci kwadratowych (3318 m kw.) zaczęły powstawać domy, wille i pałacyki we wszystkich modnych stylach: dla arystokracji i bogatych ziemian (Hutten-Czapscy, Dąbscy, Ronikierowie, Jezierscy), bogatej finansjery (Wedel, Pomianowski, Herse, Machlejd, Blikle) i znanych artystów (Żeromski, W. Kossak, Gąsiorowski, Styka). Powstała wąskotorowa "ciuchcia" z Wilanowa (zlikwidowana później przez mieszkającego tu Gomułkę), parki, kościoły, restauracje, szkoły - choć wciąż była to miejscowość głównie wypoczynkowa - ekskluzywna i modna "wilegiatura"
Okres międzywojenny to okres drugiej prosperity. Konstancin połączył się administracyjnie ze Skolimowem i Chylicami, sąsiednimi, opartymi na podobnych zasadach "developmentami", stworzonymi przez ziemiańską rodzinę Prekerów. Do tej nowej osady Potuliccy rozparcelowali i włączyli następny folwark leśny "Królewska Góra", dobrą, sprawdzoną metodą.
Po wojnie, nie zniszczone "burżuazyjne" wille, podzielone na mieszkania stały się zapleczem sypialnym zrujnowanej Warszawy i bardzo szybko swoistą karykaturą sprawiedliwości społecznej jakim był (i wciąż jest) instytucja tzw. kwaterunku w prywatnych domach. Paradoksalnie właśnie w tym okresie największego upadku i zniszczenia dostaliśmy prawa miejskie i status uzdrowiska, a połączenie ze starą, robotniczo-chłopską osadą Jeziorna Królewska stworzyło wraz z przyległymi wsiami miasto i gminę Konstancin-Jeziorna (sam Konstancin był uzdrowiskiem już w 1917 r.). W niektórych willach mieszkało też wiele osób z ówczesnego establishmentu partyjno-rządowego, począwszy od Bieruta, Gomułki, Gierka, Jagielskiego i Kani.
Po 1989 roku, ta, licząca 7.5 tysiąca hektarów i obecnie blisko 22 tysiące mieszkańców, gmina dostała (tak jak, myślę, cała Rzeczpospolita) trzecią, być może największą z dotychczasowych, szansę rozwoju. Już nie jako miejscowość letniskowa ale jako część aglomeracji warszawskiej
Wspadku po "komunistycznych porządkach" oprócz upadku i zaniedbania zostały nam również liczne szpitale i sanatoria, tężnie wykorzystujące naturalne, gorące źródła solankowe oraz, zbudowana za Gierka, dwupasmowa szosa dojazdowa z Warszawy. To, plus walory klimatyczne, architektoniczne i usytuowanie na przedłużeniu starego Traktu Królewskiego pozwoliło wysforować się nam na czoło najlepszych, najmodniejszych, ale i najdroższych miejscowości podwarszawskich
Nie chcę tu mówić wprost o rekordowych cenach metra kwadratowego - jak wszędzie są one mocno zróżnicowane w zależności od dzielnicy, uzbrojenia, sąsiedztwa czy dojazdu. W Wilanowie czy niektórych dzielnicach Warszawy metr kwadratowy jest często znacznie droższy. Kiedy jednak porównamy wielkości pojedynczych parceli miejskich z konstancińskimi wtedy mamy pełniejszy obraz. To co stanowiło u nas zasadę ab urbe condita* i stanowi o jego specyficznym charakterze, jest i powinno być dalej aktualne: duże, niepodzielne działki. Normatyw to przede wszystkim 3318 m kw. oraz 2200 i 5000 m kw. z możliwą powierzchnią zabudowy 10 - 15 %. Tak duże działki to nie luksus, to gwarancja jaką daje uzdrowisko - co do gęstości i jakości zabudowy, a więc, z jednej strony zachowania prywatności terenów posesji, ich reprezentacyjnego charakteru ale i ochrony naszego drzewostanu.
Strefa "A" i "B" Konstancina to część dla bardzo majętnych. Wartość domów, które tu powstają lub są remontowane często nawet znacznie przekracza magiczny milion dolarów. Trudno się więc dziwić, że mieszka tu lub coś posiada znaczna część osób umieszczonych na liście najbogatszych tygodnika "Wprost" i ludzi znanych z pierwszych stron gazet, czy plotkarskich tygodników. Są dzielnice tańsze, w których tak duży normatyw nie obowiązuje. Klarysew z terenami Bielawy gdzie powstaje teraz olbrzymie osiedle ze Szkołą Amerykańską; d. Skolimów Wieś i Skolimów "C" z Domem Aktora i kompleksem rekreacyjno - hotelowym "Centrum Promocji Kadr"; Jeziorna z siedzibą Urzędu Gminy i blokami, zmieniająca się coraz bardziej w dzielnicę handlowo - usługową oraz dwa większe osiedla bloków: Mirków i Grapa.
Wyrazem zupełnie innego myślenia od tego, które stworzyło dostojny i elegancki Konstancin, są nowe osiedla o gęstej, wręcz miejskiej zabudowie. Dwa z nich w pełni zrealizowano: "Empire" - zamknięte i ekskluzywne oraz "Cegielnia Oborska", gdzie znajdziemy zarówno domy wolnostojące, bliźniacze, zabudowę szeregową jak i budynki apartamentowe. Osiedla takie są dobrym dopełnieniem oferty naszego miasta i niewątpliwie odpowiedzią na zapotrzebowanie, bardzo się tu rozwijającego, rynku nieruchomości. To oferta dla ludzi chcących korzystać z uroków zielonego miasta, spacerów w przyległych, leśnych rezerwatach, dobrego powietrza i wody. Ludzi, których tryb życia nie pozwala na zajmowanie się ogrodem czy domem.
Konstancin-Jeziorna ma się gdzie rozwijać: ma wolny kompleks ok. 300 ha między Ogrodem Botanicznym a szosą w kierunku Piaseczna, jest mnóstwo terenów na południe: Nowe i Stare Wierzbno, Czarnów z rozwijającym się osiedlem, piękna Parcela Oborska, czy, za lasem, dobrze uzbrojona Borowina. Ma się gdzie rozwijać - ważne by w oparciu o mądre idee i koncepcje urbanistyczne, a nie tylko w oparciu o chęci zysku indywidualnych developerów i urzędników, bo ostatecznie wszystko to można, ku ogólnemu pożytkowi, pogodzić.